Zbigniew Aulich

  • Drukuj

 Zbyszek urodził si.ę 6-tego lutego 1956 roku we Wrocławiu, w naszym domu przy ulicy Cieszkowskiego 18/20.

Metryka Zbigniewa Piotra Aulicha

 Swoje dzieciństwo spędził w domu, wychowywany głównie przez moją matkę a psuty przez swoją matkę Jadzię, która była raczej zajęta swoimi interesami, niż wychowaniem dziecka. Ojciec jego na którym spoczywał ciężar utrzymania całej rodziny nie wtrącał się zbytnio do spraw wychowawczych, pozostawiając te sprawy Jadzi. Tak więc Zbynio wyrastał pod czułym okiem Babci i Jadzi, które miały niekiedy dość różne od siebie poglądy na sprawy wychowawcze. Jurek starał się te zadrażnienia łagodzić, lecz również dla świętego spokoju starał się tych problemów o ile mógł unikać.

Zbynio


Zbyszek do szkoły podstawowej, położonej w dzielnicy Zalesie która przylegała bezpośrednio do naszego Zacisza, uczęszczał w latach 1963 - 1968.
Po jej ukończeniu chodził do gimnazjum i liceum na ulicy Parkowej, które ukończył bez zdania matury. Mimo licznych próśb dziadków i rodziców nie udało się nikomu przełamać jego uporu i zachęcić go do przystąpienia do egzaminu dojrzałości. Po ukończeniu liceum rozpoczął pracę na Akademii Rolniczej na Wydziale Weterynarii jako pomoc techniczna przy koniach. Niestety, mimo wielkiej miłości do koni, oraz możliwościach podjęcia dalszej nauki i studiów w tej dziedzinie, musiał z tego zrezygnować ze względu na uczulenia na sierść, powodujące u niego silne objawy alergiczne. Razem ze swoim kolegą, w wynajętym garażu zaczęli naprawiać samochody 126p. Ponieważ był to okres dynamicznego rozwoju tych samochodów w Polsce, przy dość lichym zapleczu obsługi technicznej, wiodło się im nawet dość dobrze. Zbyszek po pewnym czasie poznał doskonale te samochody i zdobył sobie dobrą renomę jako mechanik. Niestety, jak zwykle wskutek zaistniałych niesnasek między wspólnikami współpraca ich się skończyła, zaś Zbyszek będąc dość wygodny, zaczął zaniedbywać pracę w warsztacie i tracić klientów, w wyniku czego w końcu zamknął tą działalność.
3 października 1981 r. ożenił się we Wrocławiu ze Stanisławą z domu Turewicz. Dzięki namowom jego Matki oraz wsparciu finansowemu rodziców, Zbyszek otworzył hurtownię drogeryjną. Dnia 22.06.1984 r. urodził się im syn Michał. Zbyszek nie miał doświadczenia jak również i smykałki do interesów jaką na przykład posiadała jego Matka, po krótkim czasie splajtował. Na domiar złego będąc dość naiwny i nieostrożny podżyrował swemu "przyjacielowi" pożyczkę, którą musiał jako żyrant spłacić, po zniknięciu właściwego pożyczkobiorcy. Te sytuacje spowodowały, że Zbyszek nie będąc jeszcze spalony w interesach pozaciągał na poczet spłat inne pożyczki i tak spirala długów zaczęła u niego narastać niebotycznie. Aby wymigać się od płatności swych zobowiązań rozwiódł się formalnie ze Stasią, przepisawszy na nią cały swój majątek to jest połowę domu na ulicy Cieszkowskiego, którą otrzymał ode mnie jako darowiznę. Druga połowa domu należała zgodnie z wolą moich rodziców do brata. Szczęściem w nieszczęściu ich było to, że przed sławetną powodzią we Wrocławiu udało się im sprzedać tę połówkę i spłacić tym samym część zadłużeń. Szczęście polegało na tym, że ich część parterowa domu razem z piwnicami została zalana wodą i zrujnowana. Gdyby ją po powodzi jeszcze mieli, to ich sytuacja jeszcze by się pogorszyła, gdyż nie mieli by środków na jego odremontowanie, a nikt w tym zniszczonym stanie nie dałby im złotówki. Po sprzedaży domu przenieśli się do małego mieszkania bez wygód na ulicę Krętą, które otrzymali w darze od ciotki Stasi. Po tych kataklizmach dzięki pomocy Andrzeja -męża jego siostry przyrodniej, utworzył na nazwisko swojej ?żony? spółkę zajmującą się budową   instalacji cieplnych. Jadzia -jego matka, po darowiźnie Joli i Andrzejowi swojej spadkowej drugiej połówki domu, mieszkała tam razem z nimi. Wspólne zamieszkanie mimo troskliwej opieki Joli nad swoją matką powodowało szereg niesnasek zwłaszcza z mężem Joli, Andrzejem. Z tego powodu Zbyszek i Stasia byli zawsze w łaskach u swojej matki. Jadzia będąc chora i leżąc w szpitalu przekazała dyspozycję swoimi pieniędzmi w ręce ukochanego Zbysia, który korzystając z tego nadużył jej zaufania. Pozbawiony też skrupułów spalił dokumenty rodzinne przekazane jemu po śmierci Jerzyka przez Jadzię, natomiast inne pamiątki jak miniatury sprzedał obcym ludziom, pomimo wielokrotnych moich propozycji ich  odkupienia.