Ernest Aulich (1849 - 1939)

  • Drukuj

Urodził się 17 grudnia 1849 roku w Brzeżanach. Zmarł w lipcu 1939 roku we Lwowie.

Świadectwo chrztu Ernesta

Dziadek Ernestożenił się we Lwowie 1 lutego 1894r. z Marianną Kornelią z domu Fierich.

Marianna Aulich z domu Fierich

Świadectwo chrztu Marianny Aulich

Świadectwo ślubu Ernesta z Marianną

Marianna i Ernest Aulichowie 1899 r.

Między dziadkiem Ernestem a babką Marianną powinowactwo było następujące:
Józef Münnich, był ożeniony z Izabelą z domu Brandt, zmarła w 1833 r. Ich dziećmi byli Franciszek Münnich, zmarły w 1836 roku, ożeniony z Małgorzatą z domu Gyurkovies, zmarłą w 1846 r. oraz Paulina Münnich, zmarła w 1851 r., która była zamężna z Fryderykiem Fierich, który zmarł w 1823 roku.
Jednym z dzieci Franciszka i Małgorzaty była Joanna Münnich, zmarła w 1912 r., która wyszła za mąż za Ernesta Aulicha, urodzonego w 1821 r. a zmarłego w 1867 r. Ich dzieckiem był Ernest Aulich urodzony w 1849 r., zmarły w 1939 r.
Natomiast Paulina która wyszła za mąż za Fryderyka Fiericha mieli syna Karola Fiericha, zmarłego w 1895 r. Tenże Karol ożenił się z Marianną z domu Smirsch, zmarłą w 1875 r.

Paulina i klepsydra Edwarda

Edward Fierich (ur. 12 sierpnia 1817 w Samborze, zm. 13 listopada 1896), prawnik polski, profesor i rektor Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Był synem Traugutta i Pauliny z Münnichów, kształcił się we Lwowie, w 1839 r. ukończył na Uniwersytecie Lwowskim studia prawnicze i przez kilka lat praktykował we lwowskiej Prokuratorii Skarbu. W 1845 r. obronił na Uniwersytecie Lwowskim doktorat na Wydziale Prawa. Pracował w administracji państwowej, w 1850 r. uzyskał nominację na profesora zwyczajnego UJ, prowadził wykłady z postępowania cywilnego i prawa administracyjnego austriackiego, a dodatkowo także z prawa handlowego i wekslowego. Czterokrotnie pełnił funkcję dziekana Wydziału Prawa (1852/1859, 1866/1867, 1876/1877 i 1885/1886), a w roku akademickim 1872/73 był rektorem. Od 1873 r. członek Komisji Prawniczej Akademii Umiejętności, przeszedł na emeryturę w 1890 r.
Miał opinię dobrego wykładowcy, cieszył się popularnością zarówno wśród nauczycieli akademickich, jak i studentów. Ogłosił kilka prac naukowych, m.in. "O ważności zobowiązania wekslowego z podpisem przez pełnomocnika położonym" (1863 r.), "Powszechny kodeks handlowy wraz z ustawą, wprowadzającą go w życie i wszelkimi postanowieniami doń się odnoszącymi, bądź uzupełniającymi, bądź objaśniającymi" (1869 r.).
Piotr Jan w Zielonej Górze posiada jego portret.
Z małżeństwa z Ksawerą Kołodziejską miał dwóch synów, przyszłych profesorów prawa UJ - Franciszka i Maurycego.

Klepsydra Anny Pauliny Fierich

Klepsydra Marii Fierich

Klepsydra Karola Fiericha

Ich dzieckiem była moja babka Marianna, która wyszła za mąż za dziadka Ernesta. Ich dzieckiem był mój ojciec Gotfryd Aulich urodzony w 1896 r. Ze względu na zawiłość tych związków podaję je w oryginale.

Maria i Karol Fierichowie

Dziadek Ernest 17 grudnia 1901 roku przekazał pisemnie swemu synowi Gotfrydowi przykazania odnośnie zasad postępowania w życiu

Lwów, 17 grudzień 1901

Moje ukochane Dziecię!
Na koniec kieruję do Ciebie tych kilka słów płynących prosto z serca.
Potraktuj je, jako ostatnią wolę Twojego kochającego Cię ojca!
W naszej rodzinie nerwowość jest cechą charakterystyczną. Mieli ją już przodkowie dziadka Adolfa, a on odziedziczył ją po nich. To wyjaśnia, dlaczego członkowie naszej rodziny wykazywali niewiele wytrwałości w swoich sprawach zawodowych i poprzez piętrzące się, często nieprzemyślane decyzje, stawali się zabawką w rękach losu. Ci natomiast, którzy wcześniej pomyśleli o zabezpieczeniu swojej egzystencji, wolni od trosk materialnych, pomimo wzmiankowanej nerwowości, byli szczęśliwi i zadowoleni aż do późnego wieku.
Z tych ostatnich, moje ukochane dziecko, bierz przykład i trzymaj się zasad, które podaję w celu zapewnienia Twego szczęścia i dobrobytu:

  1. Nie rób długów, ponieważ długi zatruwają życie, grzebią rodzinne szczęście i pogrążają człowieka.
  2. Bądź oszczędny, ale nie chciwy! Oszczędność uszlachetnia, chciwość czyni twardym i nieczułym. Tylko poprzez oszczędność zapewnisz sobie pogodne usposobienie i zadowolenie. Oszczędność wiedzie do zamożności.
  3. Unikaj wchodzenia w spółki. Wspólne prowadzenie interesów, ze względu na małość natury ludzkiej i chęć osiągania osobistych korzyści, może narazić Cię na stratę dobrego imienia i zgromadzonego kapitału. Jednocześnie radzę Ci nie wstępować w żadne związki polityczne czy religijne, ponieważ nie mają one już żadnych praw i są nastawione na materialne wykorzystywanie swoich zamożnych członków. Żaden z nich nie bazuje na biednych ludziach.
  4. Nie spekuluj! Szczególnie przestrzegam Cię przed zakupem dóbr w celach spekulacyjnych, ponieważ kupić jest łatwiej niż potem znowu sprzedać. Spekulacje tego rodzaju prowadzą najczęściej do zguby i nie dają uczciwemu człowiekowi satysfakcji, nawet jeżeli zakończyły się pomyślnie.
  5. Poświęć się wcześnie produktywnej pracy, ponieważ tylko ona zapewni Twoją przyszłość. Nie wypuszczaj nigdy z ręki tego, co osiągnąłeś poprzez pracowitość, aby cieszyć się czymś nowym. Nawet kiełkujące ziarno stanie się silną lipą, gdy nie będzie się nią szarpać. Pracowitość i wytrwałość naszego Ojca zapewniły nam życie bez trosk materialnych i pełne zadowolenia. On w ten sposób rozumiał utrzymanie kierunku zapoczątkowanego przez Jana, który przywiódł do znaczenia naszą Linię Schoenbergerską. Postaraj się również moje dobre Dziecko traktować własne pieniądze jako nienaruszalny kapitał, z którego należą do Ciebie tylko odsetki. Spróbuj tego! I miej w pamięci słowa: ?Łatwiej jest coś zdobyć, niż utrzymać!? Zapamiętaj te rady, jest to szczera prawda wywodząca się z doświadczenia.

                                                                 Niech Cię Bóg błogosławi, moje kochane dziecko!
                                                                Twój Tata Ernest Aulich

Marianna i Ernest z synem Gotfrydem

Dziadek Ernest był gorącym zwolennikiem Cesarza Franciszka Józefa. W jego pokoju zawsze na poczesnym miejscu wisiał portret Cesarza, niestety portret ten nie przetrwał ostatniej wojennej zawieruchy.

JM Cesarz  Franz Josef

Dziadek swoje zapiski o życiu i dziejach utrwalił pisemnie, które to dotrwały szczęśliwie do naszych czasów. W swojej historii rodzinnej po śmierci babci napisał: "Po długiej i ciężkiej chorobie zgasła mi moja droga żona dnia 3 marca 1935 r. o godzinie 3?? rano na wieki! Była mi najlepszą i jedyną przyjaciółką w mym długim życiu! Żegnam Cię, droga Maniu! Ernest"

Klepsydra babci Marianny

Dziadek Ernest

Jak widać z załączonych zdjęć dziadek bardzo mało się zmieniał z upływem lat. Był zawsze wymagający, dokładny i nawykły do stosowania rygoru wojskowego.
Nawet po przejściu w stan spoczynku, jak jeszcze miał ordynansa, to kazał się zawsze budzić o godzinie piątej, nie wstawał lecz niezmiennie powtarzał, że
dzisiaj ma w dupie kasarnię (koszary) i nie idzie do służby. Po sprzedaży Batorówki w okresie wielkiego kryzysu po pierwszej wojnie światowej, dziadek wraz z moimi rodzicami zamieszkał w naszym nowym domu przy ulicy Dąbrowskiego 18. Był to dom narożny u zbiegu ulic Dąbrowskiego i Puławskiego która prowadziła do parku Stryjskiego. Nasze mieszkanie znajdowało się na piętrze, z pokoju jadalnego można było poprzez "erker" wejść na balkon który rozciągał się nad zbiegiem tych dwu ulic. Pokoje były w amfiladzie to jest każdy pokój był połączony z sąsiednim a ponadto posiadał drugie wejście od bardzo długiego korytarza.

Nasz dom przy ulicy Dąbrowskiego 18

 Dziadkowie mieli swój pokój przy kuchni. Pokój ten zawsze mnie intrygował, gdyż posiadał specyficzny urok staroci. Mimo iż w domu była elektryka, to dziadek zawsze na swoim biurku, niezmiennie gdy się ściemniło, zapalał lampę naftową zwaną rundbrenerem ze szklanym abażurem w kolorze zielonym. Babcia zawsze pogodna, najczęściej zajęta robotą na drutach lub haftem. Ją pamiętam najmniej gdyż pod koniec swego życia uległa chorobie Alzheimera i straciła kontakt z otoczeniem. Dziadek bardzo kochał ją i był do niej przywiązany mimo, że starał się nie okazywać tego uczucia. Jej śmierć bardzo przeżył, i właściwie od tej pory przestał wychodzić z domu. Aby jednak nie zasiedzieć się i nie stracić kondycji w nogach, codziennie przemierzał z laską o godzinie dziesiątej amfiladę naszych pokoi tak aby przemaszerować co najmniej parę kilometrów. Potem dostawał w swym pokoju drugie śniadanie składające się z kawy z cykorią chleba masła i kiełbasy. Ponieważ w tym czasie ja zazwyczaj tylko byłem w domu z nianią, więc często towarzyszyłem dziadkowi przy tym posiłku (naturalnie zamiast kawy dostawałem mleko i ten cudowny chleb z kiełbasą a nie jakieś kluski czy grysik). Te wspaniałe uczty miały też dla mnie duży urok, gdyż dziadek niezmiennie mi coś opowiadał a nawet pokazywał swoje skarby (w innych porach przychodzenie do dziadka i kręcenie mu głowy było nie na miejscu). Nie zawsze udawało mi się zachować odpowiednio, mimo iż bardzo się starałem. Do dzisiaj nie zapomnę tego jak przy takim śniadaniu, dziadek rozbawiony pokazywał mi swoje zbiory numizmatyczna mówiąc, że po jego śmierci ja je dostanę. Natomiast ja bardzo tym zainteresowany naiwnie zapytałem ?dziadziu a kiedy ty umrzesz??. No i miałem z głowy parę dni tych posiłków z dziadkiem. Dziadkowie z wieku i urzędu jako seniorzy rodu mieli swoje honorowe miejsce przy stole, a dziadek w szczególności utrzymywał w domu moich rodziców dryl wojskowy to jest wszystkie posiłki musiały być niezmiennie punktualne tj. 7°° śniadanie, 16°° obiad oraz 19°° kolacja. Jakiekolwiek odchyłki minutowe uchodziły za ciężki kataklizm. Naturalnie my dzieci (i ryby) nie miały głosu przy stole, gdzie starsi omawiali interesujące ich sprawy. Gdy dziadek skończył posiłek i wstawał, nam wtedy wolno było dopiero odejść od stołu. Czasem jednak jedzenie dzieci trwało nieco dłużej gdyż było nie do pomyślenia aby któreś z nas czegoś nie zjadło. Do końca życia dziadek zachował dobrą pamięć i trzeźwość umysłu. Po śmierci babci dziadek poświęcił się na przygotowanie mnie do szkoły. Uczył mnie języka niemieckiego oraz łacińskiego, naturalnie nie na jakimś elementarzu lecz na biblii i to pisanej gotykiem. Dla mnie była to dobra zabawa, gdyż naśladowałem mego starszego brata, który musiał zakuwać swoje lekcje do szkoły. Niestety muszę z żalem stwierdzić, że trwało to zbyt krótko i dzisiaj już z trudem odczytuję pismo dziadka, zaś z łaciny nie zostało mi już nic. Podziwiam jednak dziadka za okiełzanie bez krzyku i karania, dość niesfornego dzieciaka jakim byłem w młodości. Dziadek zmarł 18 lipca 1939 roku we Lwowie w naszym domu. Pochowany na cmentarzu Łyczakowskim we Lwowie obok swej żony Marianny.